Ponad 200 tysiącom Polaków, zamiast czekać na emeryturę, już teraz opłaca się bardziej pójść na rentę. Ci z najniższym, wypracowanym kapitałem mogą liczyć na świadczenia wyższe miesięcznie nawet o 400 złotych. Do tego jeżeli osiągną wiek emerytalny ich emerytura nie będzie mogła być niższa niż przyznana renta.
Trybunał Konstytucyjny uznał wczoraj, że rząd nie naruszył konstytucji, zgłaszając w trybie pilnym projekt ustawy podwyższającej składkę rentową. Trybunał nie zgodził się tym samym z argumentami grupy posłów PiS, którzy złożyli wniosek w tej sprawie. 1 lutego ubiegłego roku składka rentowa finansowana przez pracodawców wzrosła z 4,5 do 6,5 procent. Składka opłacana łącznie przez pracodawców i ubezpieczonego wzrosła z 6 do 8 procent.
Bank Światowy, publikując przed dekadą raport na temat świadczeń socjalnych wypłacanych w poszczególnych krajach na świecie, nazwał Polskę chorym człowiekiem Europy. Podkreślano w nim, że spośród wszystkich wydatków socjalnych, w Polsce na renty wydaje się najwięcej pieniędzy w Europie. Wtedy było to aż 4 proc. PKB. Dla porównania we Włoszech wskaźnik wynosił 0,99 proc., w Hiszpanii 1,34 proc., zaś w Czechach – 1,68 proc.
Źródło: ZUS, *dane na koniec maja 2013 roku
– Gwałtowny wzrost liczby rencistów wyhamowały zmiany w zasadach przyznawania rent i orzekania stopnia niepełnosprawności – mówi Money.pl Jacek Dziekan, rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, przypominając wydarzenia z 1997 roku. – Wyodrębniono wtedy dwa niezależne systemy orzekania. ZUS przyznaje teraz renty na podstawie niezależnych, powiatowych zespołów lekarskich, które orzekają o niepełnosprawności. Zaostrzono też kryteria, w przyznawaniu świadczeń.
Rzeczywiście liczba rencistów po 1998 roku zaczęła szybko spadać. W maju tego roku, renty z ZUS pobierało już tylko niespełna 1,1 mln osób. To o ponad milion mniej niż jeszcze 10 lat temu. Rocznie na renty idzie ponad 18 mld zł. Niestety to, że przed 1998 roku, bardzo hojnie obdzielano rantami wpływa na to, że teraz w porównaniu z innymi krajami, są one stosunkowo niskie. Na przykład za nasza zachodnią granicą niezdolny do pracy w ramach renty może liczyć na równowartość ponad 8 tys. zł, a pogrążonej w kryzysie Grecji na 4,5 tys. zł.
Źródło: Money.pl na podstawie danych Eurostat i ZUS
Niestety z prognoz wynika, że nawet zaostrzanie kryteriów w przyznawaniu rent, nie zahamuje rozszerzania się dziury w kasie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Najnowsze prognozy Zakładu, oparte na demograficznych szacunkach pokazują, że podczas gdy w tym roku na emerytury i renty brakuje ponad 52 mld zł, to w 2019 roku, będzie to już blisko 75 mld zł.
Z prognoz ZUS wynika też, że sam niedobór w wydatkach na renty (wydatki niższe od wpływów ze składek) utrzyma się na poziomie ponad 8 mld zł. Wynika to między innymi z tego, że wskaźnik osób czynnych zawodowo mamy wciąż na bardzo niskim poziomie. Podczas gdy średnio w Unii przekracza on 60 proc., w Polsce to wciąż niespełna 55 proc. osób w wieku produkcyjnym. Poza tym wydatki związane ze starzeniem się (emerytury, renty) stanowią w Unii Europejskiej średnio 45 proc. świadczeń społecznych. W Polsce wydatki te sięgają aż 60 proc. świadczeń. W ten sposób plasujemy się w europejskiej czołówce obok Włoch i Malty. Najmniej względem wszystkich świadczeń wydatki związane ze starszymi osobami pochłaniają w Irlandii (23 proc. świadczeń), Luksemburgu (36 proc.) oraz w Danii (38 proc.).
Renty wyższe od emerytur nawet o kilkaset złotych? To możliwe! To efekt wprowadzenia emerytur cząstkowych, ale nie tylko. Ludzie, zamiast czekać na niskie świadczenia, mogą już teraz starać się o renty z tytułu niezdolności do pracy, które będą wyższe od ich przyszłych emerytur. A jest o co walczyć, bo obecnie najniższa renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy w związku z wypadkiem lub chorobą zawodową i renta rodzinna wypadkowa to 997 zł. Aby ją otrzymać, osoba 30-letnia musi mieć co najmniej pięcioletni staż zawodowy.
Im ktoś jest starszy, tym staż wymagany do uzyskania minimalnego świadczenia jest wyższy, ale też dzięki latom pracy renta jest wyższa. Dziś przeciętne świadczenie z tytułu niezdolności do pracy to blisko 1500 zł. Zważywszy, że spośród blisko 5 mln obecnych emerytów, ponad 200 tysięcy wypracowało sobie dzisiaj świadczenia miesięczne niższe od 900 złotych, w tym ponad 30 tysięcy niewiele wyższe niż 500 zł, to gra o rentę była by dla nich warta świeczki. Ci z najniższym kapitałem, mogliby liczyć na rentę wyższą od emerytury nawet o 400 zł miesięcznie.
Co więcej, kiedy rencista osiąga wiek emerytalny, przechodzi na emeryturę. Zgodnie z przepisami, nie może ona być niższa, niż otrzymywana wcześniej renta. To oznacza, że nawet jeśli jako rencista uzbiera mały kapitał, dostanie wyższą emeryturę.
Renta opłaca się tym bardziej, że można do niej dorobić. Dopiero jeżeli przekroczymy 70 proc. średniej krajowej pensji, to ZUS automatycznie zabiera nam cześć świadczenia, a jeśli przekroczymy 130 proc. średniej – to dopiero wtedy nie dostaniemy od Zakładu ani grosza. Liczba wniosków do komisji oceniających niezdolność do pracy i przyznających renty, z pewnością zacznie rosnąć wraz ze spadkiem wartości emerytury w stosunku do ostatniej płacy. Już teraz średnia renta przekracza 40 proc. wartości średniej pensji brutto. Tymczasem w przypadku emerytów stopa zastąpienia czyli relacja emerytura-ostatnia pensja, spadnie z około 50 proc. obecnie do nawet 35-40 proc. za 20-30 lat.
Słowa kluczowe: analiza, money.pl, PKB, raport, renta