- Spotkaliśmy się z okazji waszej podróży motocyklowej przez Kaukaz. Była to właściwie wasza pierwsza tak trudna wyprawa. Dlaczego tam, a nie gdzie indziej?
Dlaczego tam? A dlaczego nie! Wydawał się to nam słuszny kierunek aby połączyć motocyklową podróż z górską wędrówką. Poza tym dużo dobrego słyszeliśmy i czytaliśmy o Kaukazie więc chcieliśmy zweryfikować informacje.
2. Po co? By dotrzeć, poznać, zrozumieć, zachwycić się miejscem lub spotkaniem czy z jakiegoś innego powodu…
By być w drodze, odczuwać ten wspaniały stan kiedy się nie wie co przyniesie kolejny dzień, gdzie będę spał, co zobaczę, kogo spotkam. Również po to by oderwać się od naszej codzienności, poznać inną kulturę, zobaczyć jak żyją ludzie gdzie indziej. Kiedyś myślałem również, że po to aby uciekać. Dzisiaj chyba jednak już nie mam przed czym.
3. Motocyklem …dlaczego nie rowerem, na piechotę, samochodem?
Bo motocykl daję niesamowitą swobodę przemieszczania. Dociera tam gdzie nie dotrze samochód, autobus, pociąg czy samolot. Podobną swobodę daje tylko rower i własne nogi, ale na to potrzeba mnóstwa czasu, którego nie mieliśmy. Jednak zarówno ja jak i Ernest uwielbiamy również rowerowe eskapady, a i nie stronimy od długich marszów tyle, że to póki co głównie po Polsce.
4. Miałeś w drodze chwile zwątpienia, strachu?
Zwątpienia tak, kilka razy. Teraz mi się wydaje, że głównie wynikały ze zmęczenia. Strachu? Chyba tylko raz, w nocy kiedy nas okradli. A i jeszcze w czasie wspinaczki na Suphan Dagi, kiedy dopadła nas śnieżyca, a dokoła zaczęło błyskać.
5. A na granicy z Iranem, kiedy musieliście zostawić motocykle?
Poniekąd się tego spodziewaliśmy choć do końca liczyliśmy na to, że jednak się uda. Ale nie zastanawialiśmy się długo. Zaczynał się kolejny etap przygody – bez motocykli, za to z plecakiem.
6. W relacjach opisujecie spotkania z ludźmi. Które zapadło Ci najlepiej w pamięć?
Doskonale pamiętam wszystkie. Bo ludzie okazali się największą przygodą na naszej wyprawie. Najbardziej utkwiła mi w głowie wizyta u kurdyjskich pasterzy. Brak wspólnego języka w niczym nam nie przeszkadzał, a ich życzliwość i gościna były wspaniałe.
7. Miejsce, do którego chciałbyś wrócić… Człowiek, którego znowu chciałbyś spotkać…
Doznanie, którego chciałbyś doświadczyć jeszcze raz…
Chciałbym znowu stanąć na pięciotysięczniku, albo jeszcze wyżej, choć doskonale pamiętam, że wchodząc na Damawand zastanawiałem się: po cholerę ja to robię? Ale to uczucie na końcu jest nie do opisania. Chciałbym wrócić do tej kurdyjskie wioski, spotkać jeszcze raz tych ludzi, zawieźć im zdjęcia. Spróbować ponownie zmierzyć się z Suphanem. A przede wszystkim poczuć tę radość z podróżowania, tą codzienną niewiadomą, która za tym idzie.
8. Smaki, zapachy?
Smak czaju, którym byliśmy na każdym kroku częstowani w Turcji i idąca za tym sympatia ludzi, którzy nas nim częstowali. Pyszne lokalne jedzenie w Sziraz razem z Rezą, Sarą i jej mamą, pragnącymi pokazać nam swoje miasto. Zapach siarki na szczycie Damawandu, który prawie pozbawił mnie przytomności. I chleb, w Turcji i Iranie.
9. Widok, krajobraz?
Poranek w Armenii, kiedy po wyjściu z namiotu pierwszy raz w pełnej krasie ujrzeliśmy potężny Ararat. Wschód słońca nad Kapadocją widziany z balonowego kosza. Ciężko zapomnieć.
10. Czy dokładnie zaplanowaliście tę wyprawę? Dzień po dniu, kilometr po kilometrze?
Planowaliśmy ją dosyć szczegółowo, ale szybko okazało się, że plan nam nie wychodzi. Po prostu poddaliśmy się przygodzie, korzystaliśmy z możliwości i okazji jakie się pojawiały.
11.Jak przygotowywałeś się do wypraw? Określiłeś cel, potrzebne środki, trenowałeś – siłownia, dieta itp.?
Wiedziałem, że przyda nam się dobra kondycja. Trochę biegania, rower i siłownia. Ale bez specjalnego forsowania. Wyjechaliśmy też w Dolomity na małą aklimatyzację i sprawdzenie siebie nawzajem w sytuacji dłuższego wspólnego przebywania. Oczywiście my to jedno a motocykle to druga najważniejsza sprawa. Je też trzeba było odpowiednio przygotować. Chyba nam się to udało, bo nie zawiodły.
12. Jak wyglądał wasz dzień na motocyklu?
Zaczynało się od trudnej pobudki, czasem nawet o 3 w nocy. Ale najczęściej 7-8. Śniadanie, pakowanie i ruszaliśmy. Z reguły mieliśmy określony jakiś cel na dany dzień, gdzie chcemy dojechać. Nie zawsze się udawało, albo coś odwracało naszą uwagę albo całkowicie zmienialiśmy kierunek. Przez Europę jechaliśmy do późnego wieczora a nawet nocy. W sumie to w większości wypadków nocleg znajdowaliśmy po ciemku.
13. Co wniosła do Twojego życia ta podróż?
Mnóstwo pozytywnych przeżyć, wspomnień i satysfakcji. I przekonanie, że na tej podróży nie może się skończyć. Wiem doskonale i każda kolejna podróż mnie w tym utwierdza, że będę wracał na szlak, kiedy tylko się da.
14. Masz ochotę na powtórkę? Konkretny kierunek?
Ha pewnie, że mam! Marzy mi się Azja Centralna, Kirgizja, Tadżykistan, Wachan. Chciałbym zobaczyć resztki Jeziora Aralskiego. Daleka Rosja, daleka północ. Zdecydowanie ciągnie mnie na wschód z lekkim odchyleniem na północ J
15. Jak zaraziłeś się podróżowaniem?
Gdyby zrobić dogłębną introspekcję to początków tego wirusa należałoby szukać w literaturze. Książki Szklarskiego, „W pustyni i w puszczy” a później i chyba najmocniej Tolkien. To zanim w ogóle zacząłem coś robić. A potem pierwszy wyjazd w Bieszczady, w których się zakochałem. No i się zaczęło. Ewan McGregor i Charley Boorman i ich „Long Way Round” też pomogli.
16. Motocykl to Twój sposób na podróż?
W tym momencie tak. Ze względu na możliwości jakie daje. Ale jeśli będę miał wystarczająco dużo czasu gdy powiesz do mnie: słuchaj jedziemy na stopa do Indii, czy rowerem przez Amerykę Południową – nie spotkasz oporu J
17. Czego Ci życzyć?
Zdrowia, resztę się załatwi J
Słowa kluczowe: podróżowanie, Tomek Sulich, wywiad